środa, 15 czerwca 2011

Głomia - Krótka historia po...


To był wczesny ranek, jak na niedzielę bardzo wczesny, coś koło 8:00 słowem środek nocy. Szliśmy tam z biciem serca. Byliśmy gotowi się z nią zmierzyć....

 Potem zaczęło się. Zebranie tego ekwipunku przerastało nasze siły. (wszak to środek nocy). Po chwili to ogarnęliśmy.

Rzuciliśmy się w wir walki. Tylko rzeka i my. Oj się działo, mielizny zakręty, przeszkody. Co to dla takich twardzieli jak my...

Bywało różnie, grunt to pomoc współtowarzyszy. Na nich można zawsze liczyć.

Im dalej tym trudniej...

Najwięksi twardziele brali wszystkie przeszkody "na klatę"

Bywało że trzeba było w niej brnąć....

No i wreszcie dotarliśmy do kucharzy i grochówki i arbuza. Posiłek zorganizowali i duchowo nas wspierali koledzy ze stowarzyszenia




 Grochówka, kiełbaski i arbuz były super. Po posiłku wstąpiły w nas nowe siły. Nim obejrzeliśmy się  dotarliśmy do celu.



Drugi etap zdobyty.

Zdjęcia z archiwum H. Bocha



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz