czwartek, 25 kwietnia 2013

Kocunia Expedition 2013

Jeden ze starych kajakarzy rzekł:..." zaliście albowiem rzekę tę przepłynąć nawet pacholęta i białogłowy  mogą... nie bojajcie się wszak i ruszajcie na szlak, 48 zdrowasiek temu i jam przepłynął tę rzekę"
Dobra leśnego i wszelakiego jest tam mnogość o ból głowy przyprawiająca. Moje czółno płynąc cicho do wielu ostoi zwierzyny dopłynęło.
Oj żałowałem że dwururki nie zabrałem...
Po takich namowach nie pozostało nic innego jak ruszyć. Zebrała się nas niezła kompania i niczym Kompania Braci ruszyliśmy w dzicz. To początek sezonu - więc i z rzeką trzeba było się pojednać i o łaski ja poprosić. Oddaliśmy rzece co jej, (nie wszyscy - ci którzy tego nie zrobili poczuli wkrótce jej zemstę)
Najpierw padło na Adama. To był chrzest i pojednanie z rzeką. Z gracją Elfa wpadł i zanurzył się po szyję. Ma szczęście chłopak że fotoreporterzy nie zdążyli...
Od czego ma się przyjaciół? Pomogą, wyciągną, spodnie i buty pożyczą. Po pierwszej "glebie" uznaliśmy że sezon jest otwarty.

Żeby nie było tak łatwo, Adam miał niezła publiczność i to z dużego miasta (Bydgoszczy) - przy okazji pozdrawiamy! :-)

No i poszliśmy w dal. Rzeczka wije się leniwie i jest dosyć prosta. Płynie się przez pola, łąki i las.
Zdjęcia robili nawet spod wody..

Jak już pisałem na przyjaciół na wyprawie trzeba i można liczyć. Przecież wspólnie płyniemy do celu. NIc nam nie stanie na przeszkodzie :-)

No i wreszcie czas odpoczynku i posiłku. Co może być lepszego jak zupa w dobrym towarzystwie? Odpowiem wam - dwie zupy. Tak właśnie mieliśmy. Razem możemy więcej i smaczniej. Wypadkowa tej potrawy wyznacza nasze gusta. No i kucharz - też musi mieć wprawę. Prawda Krzysiek?
Ładna okolica i piękna pogoda. To co mówił stary kajakarz - to prawda. rzeka jest super. Żal było kończyć odpoczynek ale czas ruszyć dalej - w końcu to podróż.
Jeszcze dwóch śmiałków którzy nie chcieli się z rzeką zbratać - zaliczyło upadek w jej ramiona. Nie było przy tym aparatu, ale oni wiedzą....
Momentami było bardzo ciasno ale przecież jesteśmy sprawni i szczupli...

I tak dopłynęliśmy do miejsca gdzie łączą się obie rzeki Głomia i Kocunia. Zgodnie więc z tradycją rozpoczęliśmy zatem sezon na Głomi (prawie).
Na brzegu siedziała Ona i wykumkała "ale dziś się dzieje".... Do zobaczenia!!

1 komentarz:

  1. super! widzę, że dopisała i pogoda i ekipa! żałuję, że znów mnie ominęło zwłaszcza, że Kocunią przyjemności płynąć jeszcze nie miałem ;)

    OdpowiedzUsuń