niedziela, 24 lutego 2013

Brrrr...da

No i doczekaliśmy się prawdziwego reportażu. A flaga powędrowała znowu w trasę...


BRRR…da
            Tegoroczna zima, całkiem łaskawa i niezbyt dokuczliwa, wykazała się na początku roku rażącą nadgorliwością. Pomiędzy 24 a 26 stycznia dała o sobie znać przenikliwym mrozem. Jeśli byliście wtedy w domu i jak normalni ludzie w takiej sytuacji rozkręciliście kaloryfery (bo zimno jak diabli!), piliście gorącą herbatę (bo w gardle drapie…) i z melancholią w oczach podziwialiście zimowy krajobraz zza szyby (zastanawiając się czy drogowcy posypią drogi czy może też piją herbatkę…) to muszę Was zmartwić – przegapiliście niesamowitą przygodę!
            Okazuje się bowiem, że zima, a szczególnie tęgi mróz, nie stanowi żadnej przeszkody dla miłośników aktywnego wypoczynku. Ponad 100 śmiałków uczestniczyło w XLVIII Międzynarodowym Zimowym Spływie Kajakowym na Brdzie  im. Jerzego Korka. 

Spływ odbywał się pod patronatem Prezydenta Bydgoszczy i faktycznie wielu uczestników pochodziło z obszaru Kujaw, jednak wieloletnia tradycja zimowego pływania przyciągnęła na rzekę zapaleńców z całej Polski. Poznałem ludzi z m. in. Sulechowa, Czarnego, Tomaszowa Mazowieckiego, Warszawy, Rogoźna Wielkopolskiego, Obornik Wielkopolskich, a nawet z Dolnego Śląska.

Nie zabrakło również delegatów z Piły, reprezentowanych przez Stowarzyszenie Niezależnych „Zwałka”. Była  okazja porozmawiać z Olkiem Dobą, którego miałem szczęście poznać wcześniej na złotowskim Kotle 2012. Jednym słowem – ilu ludzi, tyle niesamowitych historii i przede wszystkim kajakowo-podróżniczych inspiracji! Swoją obecnością zaniżałem zdecydowanie średnią wieku uczestników. Większość z nich należała do grupy naprawdę doświadczonych kajakarzy w wieku 50-60 lat. Najstarszy uczestnik miał 85 lat. Był to jego 37 zimowy spływ na Brdzie!
            Zakwaterowanie  w Agroturystyce Raciąski  Młyn zaspokajało podstawowe potrzeby strudzonych kajakarzy. Ciepłe śniadanie i obiad, wieczorne imprezy i nocne rozmowy (czasem obywało się bez rozmów :) oraz własne (choć niekoniecznie ;) łóżko – to wszystko dawało możliwość zregenerowania sił po trudnym etapie.

            Przepłynęliśmy w sumie 57 kilometrów. Trasa obejmowała trzy etapy:  Mylof – Nadolna Karczma (20km), Nadolna Karczma – Płaskosz (22 km), Płaskosz – Piła Młyn (15 km). Dwa autobusy codziennie przewoziły nas na wyznaczone miejsce rozpoczęcia eskapady. Wodowanie 56 kajaków przebiegało bardzo sprawnie i zazwyczaj około godziny 10 byliśmy już na wodzie.
            Trudno opisać piękno zimowego krajobrazu Brdy. Rzeka jest szeroka i głęboka, nie wspomnę już o jej paraliżującej członki ciepłocie. O tej mrożącej krew w żyłach właściwości najlepiej przekonały się dwie załogi, które „zaliczyły kabinę”, czyli po prostu wpadły do lodowatej wody. Akcje ratownicze przebiegły jednak bardzo sprawnie, sam poratowałem mokrą Panią Komandor własnymi ciuchami na zmianę ;)


            Trasa wiodła właściwie wyłącznie przez zaśnieżone lasy, które urzekały pięknem ośnieżonych gałęzi i magicznego spokoju.  O zimnie nie można było zapomnieć nawet na chwilę, oblodzone wiosło i kajak z dnia na dzień wydawały się cięższe, nie tylko dlatego, że codziennie było coraz zimniej (przysięgam, że drugiego dnia wręcz widziałem  mróz!). 

Na sprzęcie faktycznie gromadził się lód. Ten na kajaku w ogóle nie odmarzał. Moja łódź zaczęła mi coraz bardziej przypominać sanki – były nawet takie momenty, kiedy spełniała taką rolę, sunąłem kajakiem po śniegu, przeciągany przez życzliwych kolegów. Zamarznięte rozlewiska i lód w wodzie pogłębiał wrażenie bajkowego klimatu (rodem z baśni o Królowej Śniegu).
             Pomimo sporej liczby uczestników, miałem czasem wrażenie, że jestem na rzece zupełnie sam (dodam, że płynąłem swoją „jedynką”). Grupa „rozpływała” się, dając możliwość kontemplowania przyrody  i własnych uczuć – przede wszystkim radości podróżnika i dumy kajakarza (moje samozadowolenie łączyło się z tym, że miałem suche, ciepłe buty i całkiem niezłe rękawice;).

 Spotykaliśmy się wszyscy w połowie dnia – mniej więcej w połowie trasy organizowany był postój z ogniskiem, kiełbaskami, ciastem i łykiem rozgrzewającego nektaru ;) Wierzcie mi, takiej temperatury spływu: gorącej atmosfery rozmów, nieprzeciętnej grupy zapaleńców i bardzo przyjaznego – choć mroźnego –  klimatu nie zapomnę nigdy. Do zobaczenia na Brdzie za rok!
 tekst: Rafał Cierpiszewski
red. Justyna Cierpiszewska;)
 Tylko pozazdrościć...:-)
Następne nasze spotkanie będzie 6 marca - wyruszamy do ROSJI....Zapraszamy!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz