Od rana znowu w trasie. Wokół wielokulturowość, cerkwie i lasy. Lasy trochę takie jak u nas. Cerkwie - no nie wiem bo u nas nie ma.
Decyzja zapadła - jedziemy na skraj puszczy. Tam będziemy szukać noclegu. Po drodze jest tyle ciekawych rzeczy do zjedzenia że nie możemy oprzeć się kartaczom i babce ziemniaczanej. Pycha.
Zakupy po długich negocjajcjach także zrobione. Tu można dostać wszystko co ta ziemia rodzi, jagody, grzyby, czereśnie. Chętnie także częstują mlekiem albo twarogiem kozim. Super.
Jedna kwatera, druga, wreszcie po kilku telefonach znajdujemy Zabłotoczyznę. O co chodzi? W pierwszej chwili nie zrozumiałem tego słowa. Ale trafiliśµy do samego prezesa Stowarzyszenia agroturystycznego http://bukwica.pl/. Poczęstował nas tym i owym..
OWO miało posmak ziołowy i było smaczne nawet po kilkunastu kieliszkach. Tyle zostało po naszej biesiadzie. Dano tak dobrej słoniny nie jadłem, a niedźwiedzina (mielona słonina z czosnkiem niedźwiedzim) to miód w gębie.
Zanim siedliśµy jednak to tej uczty pojechaliśmy zobaczyć okolicę. Gospodarz bez problemu udostępnił rowery i pomknęliśmy przed siebie.
Krowy były na samym początku - dziś u nas to rzadkość - tu norma.
Potem zaczęliśmy szukać Żubra. Anna trochę się boi ale obiecała przezwyciężyć strach.Potem droga prowadziła nas naprzód....
W końcu zobaczyliśmy Żubra - nasze miny były takie jak poniżej. Widać że Ania się mniej boi :-)
Szukając Żubrów i Łosi i uciekając przed Gzami znaleźliśmy jeszcze coś - stare schronisko PTSM. Czy ktoś z Was kiedyś z tego korzystał? To była meta! Dziś okres świętości ma już za sobą.
Anna i Piotr
Aniu i Piotrze tak trzymać, może i my tutaj mieszkający dowiemy się czegoś nowego o naszym regionie. A że jest pięknie i swojsko to wiem, między innymi dlatego już ponad 15 lat tutaj mieszkam....
OdpowiedzUsuń