Niby 4 dni to nie dużo, ale jak spędzi się je na nogach z plecakiem to dni są jakieś dłuższe.
Plan był taki by etapami przejść cały główny szlak sudecki - etapami, kawałek po kawałku. Ten był pierwszy.
Inspirację zaczerpnęliśmy z http://sudecki.republika.pl/index.htm
Karkonosze - był tam chyba każdy, spodziewaliśmy się tłoku, a tu we wszystkich schroniskach byliśmy chyba sami. Żwawo ruszyliśmy w góry.
Szlak był prosty - w górę, w górę i w górę. I ta gorączka.... prawie jak na pustyni
Czułem jak ze mnie leci.. i to jak.
Resztką sił doczłapaliśmy na Halę Szrenicką - tu można było odpocząć. I ten widok....
Poszedłem pierwszy, ale Marysia dzielnie dotrzymywała mi kroku - w końcu to góry. :-)
Gdy zobaczyliśmy ten widok, postanowiliśmy zostać tu na noc.
A rano, biało, biało i ani śladu słońca - widoki z obu stron szlaku takie same i ta mgła, która osadzała się wszędzie.
Ledwo zauważyliśmy szczyt
Potem niechcący zeszliśmy do Czech.
Idziemy, idziemy i końca nie widać :-)
Dotarliśmy do miejsca gdzie powinno być widać Wielki Staw. Czekamy czekamy aż mgła się rozwieje i za chwilę, przez 10 sekund można było go zobaczyć.
Oczywiście ucieszyłem się bardzo...
Ani się obejrzeliśmy a tu koniec naszej wyprawy.
Potem już tylko na dół, do samochodu i wreszcie postanowiliśmy się przerzucić na sałatki....
CZEKAM NA WASZE RELACJE!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz