BRRR…da
Tegoroczna zima, całkiem łaskawa i
niezbyt dokuczliwa, wykazała się na początku roku rażącą nadgorliwością. Pomiędzy
24 a 26 stycznia dała o sobie znać przenikliwym mrozem. Jeśli byliście wtedy w
domu i jak normalni ludzie w takiej sytuacji rozkręciliście kaloryfery (bo
zimno jak diabli!), piliście gorącą herbatę (bo w gardle drapie…) i z
melancholią w oczach podziwialiście zimowy krajobraz zza szyby (zastanawiając
się czy drogowcy posypią drogi czy może też piją herbatkę…) to muszę Was zmartwić
– przegapiliście niesamowitą przygodę!
Okazuje się bowiem, że zima, a
szczególnie tęgi mróz, nie stanowi żadnej przeszkody dla miłośników aktywnego
wypoczynku. Ponad 100 śmiałków uczestniczyło w XLVIII Międzynarodowym Zimowym
Spływie Kajakowym na Brdzie im. Jerzego
Korka.
Spływ odbywał się pod patronatem Prezydenta Bydgoszczy i faktycznie
wielu uczestników pochodziło z obszaru Kujaw, jednak wieloletnia tradycja
zimowego pływania przyciągnęła na rzekę zapaleńców z całej Polski. Poznałem
ludzi z m. in. Sulechowa, Czarnego, Tomaszowa Mazowieckiego, Warszawy, Rogoźna
Wielkopolskiego, Obornik Wielkopolskich, a nawet z Dolnego Śląska.
Nie
zabrakło również delegatów z Piły, reprezentowanych przez Stowarzyszenie
Niezależnych „Zwałka”. Była okazja porozmawiać z Olkiem Dobą, którego
miałem szczęście poznać wcześniej na złotowskim Kotle 2012. Jednym słowem – ilu
ludzi, tyle niesamowitych historii i przede wszystkim kajakowo-podróżniczych
inspiracji! Swoją obecnością zaniżałem zdecydowanie średnią wieku uczestników.
Większość z nich należała do grupy naprawdę doświadczonych kajakarzy w wieku
50-60 lat. Najstarszy uczestnik miał 85 lat. Był to jego 37 zimowy spływ na
Brdzie!
Zakwaterowanie w Agroturystyce Raciąski Młyn zaspokajało podstawowe potrzeby strudzonych
kajakarzy. Ciepłe śniadanie i obiad, wieczorne imprezy i nocne rozmowy (czasem
obywało się bez rozmów :) oraz własne (choć niekoniecznie ;) łóżko – to
wszystko dawało możliwość zregenerowania sił po trudnym etapie.
Przepłynęliśmy w sumie 57
kilometrów. Trasa obejmowała trzy etapy: Mylof – Nadolna Karczma (20km), Nadolna
Karczma – Płaskosz (22 km), Płaskosz – Piła Młyn (15 km). Dwa autobusy
codziennie przewoziły nas na wyznaczone miejsce rozpoczęcia eskapady. Wodowanie
56 kajaków przebiegało bardzo sprawnie i zazwyczaj około godziny 10 byliśmy już
na wodzie.
Trudno opisać piękno zimowego
krajobrazu Brdy. Rzeka jest szeroka i głęboka, nie wspomnę już o jej
paraliżującej członki ciepłocie. O tej mrożącej krew w żyłach właściwości
najlepiej przekonały się dwie załogi, które „zaliczyły kabinę”, czyli po prostu
wpadły do lodowatej wody. Akcje ratownicze przebiegły jednak bardzo sprawnie,
sam poratowałem mokrą Panią Komandor własnymi ciuchami na zmianę ;)
Trasa wiodła właściwie wyłącznie
przez zaśnieżone lasy, które urzekały pięknem ośnieżonych gałęzi i magicznego
spokoju. O zimnie nie można było
zapomnieć nawet na chwilę, oblodzone wiosło i kajak z dnia na dzień wydawały
się cięższe, nie tylko dlatego, że codziennie było coraz zimniej (przysięgam,
że drugiego dnia wręcz widziałem mróz!).
Na sprzęcie faktycznie gromadził się lód. Ten na kajaku w ogóle nie odmarzał. Moja
łódź zaczęła mi coraz bardziej przypominać sanki – były nawet takie momenty,
kiedy spełniała taką rolę, sunąłem kajakiem po śniegu, przeciągany przez
życzliwych kolegów. Zamarznięte rozlewiska i lód w wodzie pogłębiał wrażenie
bajkowego klimatu (rodem z baśni o Królowej Śniegu).
Pomimo sporej liczby uczestników, miałem
czasem wrażenie, że jestem na rzece zupełnie sam (dodam, że płynąłem swoją
„jedynką”). Grupa „rozpływała” się, dając możliwość kontemplowania przyrody i własnych uczuć – przede wszystkim radości
podróżnika i dumy kajakarza (moje samozadowolenie łączyło się z tym, że miałem
suche, ciepłe buty i całkiem niezłe rękawice;).
Spotykaliśmy się wszyscy w
połowie dnia – mniej więcej w połowie trasy organizowany był postój z ogniskiem,
kiełbaskami, ciastem i łykiem rozgrzewającego nektaru ;) Wierzcie mi, takiej
temperatury spływu: gorącej atmosfery rozmów, nieprzeciętnej grupy zapaleńców i
bardzo przyjaznego – choć mroźnego –
klimatu nie zapomnę nigdy. Do zobaczenia na Brdzie za rok!
tekst: Rafał
Cierpiszewski
red. Justyna Cierpiszewska;)
Tylko pozazdrościć...:-)
Następne nasze spotkanie będzie 6 marca - wyruszamy do ROSJI....Zapraszamy!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz