Jak zawsze było ciekawie, choć była to "tylko" opowieść z kolonii. Dobre towarzystwo to jednak podstawa dobrej imprezy. Tak było u naszych prowadzących. Do tego stopnia że jechali z tą samą ekipą po 4 razy.
Podczas opowieści ciągle była mowa o tym że był sklep w wiosce lub nie. Gdy doszliśmy do tematu Vinea - wszystko stało się jasne. To chyba napój Bogów (z winogron ale bezalkoholowy). Kadra sprawdzała i potwierdzała ;-)
No i ta zabawa, to w górach, to na basenach, to mecz, to szkoła artystyczna --- oj tam się działo.
Jeden to nawet do Słowacji dojechał rowerem... wszędzie miał 34 km - jaka ta Europa mała...
Tak smakują prawdziwej przygody przyszli odkrywcy i podróżnicy. Czym skorupka za młodu nasiąknie...
Dokąd oni idą? W kierunku przygody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz