Ci co przeżyli zwyciężyli. :-)
Od początku dopadła nas przygoda.
Nie dotarł ten który miał wszystko, kontakty, mapy i wiedzę co mamy zwiedzać. Cóż to jednak dla rasowych podróżników - zapakowaliśmy się w pociąg i witaj przygodo!!
Bilet konduktor wypisywał prawie godzinę. Zabiliśmy go szczegółami. Uczniowie, student, rowery i przesiadka do innego przewoźnika. Dał radę a bilet ma około 1,8m.
Tak dotarliśmy do muzeum gdzie zaczęliśmy planować co i jak.
Fojutowo - to nasz cel. To tylko 15km powiedziała Pani. Potem okazało się że to 27 w jedną stronę....
Na trasie trzeba dbać o grupę, dlatego grupa na trasie dbała o to by się rozciągnąć....
Drogowskazy napawały nas optymizmem. To tylko 15km wspominaliśmy...
Akweduktu można było nie zauważyć. Zbudowany w 19 wieku - skrzyżowanie 2 szlaków wodnych. Na górze kanał, poniżej rzeka.
Potem była wieża ....
A widok z niej był taki że aż oczy wychodziły z orbit...
Potem w skwarze i przez piach do Tucholi - Muzeum czeka.
Obiad był pyszny, choć niektóre potrawy miały specyficzne nazwy. Np "gazy niedźwiedzia polarnego" smak - podobno fantastyczny. Zdjęć potrawy z oczywistych powodów nie ma... :-)
Rzuciliśmy się w objęcia kolei by zmęczeni wrócić do domu...
Jeszcze tylko czekanie na opóźniony pociąg do Złotowa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz